Dzisiaj, czyli 13 kwietnia mija dokładnie 40 lat od chwili zakupu przeze mnie magnetofonu kasetowego „Finezja 3”. Kupiłem go we wtorek 13 IV 1982 r. w sklepie RTV w Jastrzębiu-Zdroju. Był to mój pierwszy magnetofon kasetowy jaki kupiłem za własne pieniądze. Wcześniej miałem już dwa inne magnetofony kasetowe, ale pierwszy z nich (Unitra-ZRK Thomson) odkupiłem od kolegi, który po pewnym czasie zażądał jego zwrotu i musiałem mu go oddać ze stratą własnych pieniędzy. Natomiast drugi z nich (Unitra-ZRK M-531 SD) był urządzeniem należącym do moich rodziców i tylko go użytkowałem. Magnetofon „Finezja” mogłem nabyć, choć był raczej dość drogi jak na moje zarobki, bo od ponad pół roku pracowałem na kopalni i miałem środki na taki zakup. Tym nie mniej miałem wiele szczęście, bo były to czasy ogólnego niedoboru towarów i w tym zakupie pomógł mi ojciec, który miał w tym sklepie znajomości. Dzięki nim ten magnetofon został dla mnie odłożony, a ja mogłem po pracy pojechać do tego sklepu, za niego zapłacić i go odebrać.
Jak na swoje czasy magnetofon „Finezja” w wersji deck, czyli bez wzmacniacza, był całkiem dobrą konstrukcją rodem z PRL zwłaszcza w swej pierwotnej postaci. Magnetofon ten zaczęto produkować w 1979 r. Zbudowano go na poziomej platformie w formie popularnego w latach 70. pulpitu sterowniczego. W tym czasie, a wiec w latach 70. podobne konstrukcje, choć lepsze elektronicznie i mechanicznie, tworzyły również zachodnie firmy. Przykładem takich rozwiązań były np. magnetofony firm: Technics RS-263AUS, czy też Sanyo RD 4600. Magnetofon „Finezja” występował początkowo na krajowym rynku pod nazwą M-536 SD „Finezja 1”. Był to pierwszy polski magnetofon klasy hi-fi (o czym informował dumny napis na jego płycie czołowej, a także drugi w kolejności wyposażony w system Dolby B (pierwszym był magnetofon z eksportowej wieży firmy Diora oznaczony jako MSH-101). Także o tym wyposażeniu informował stosowny napis, tym razem umiejscowiony na klapce mechanizmu wkładania kasety. W porównaniu do tego ostatniego „Finezja” była jednak znacznie skromniejszą i nieco już przestarzałą konstrukcją, ale i tak nowoczesną jak na polski rynek elektroniki użytkowej czasów PRL.
W związku z problemami związanymi z potencjalnym brakiem środków na zakup dewiz w celu wykupienia licencji na system Dolby, magnetofon ten wyposażono też w konkurencyjny, choć w tym czasie nieco przestarzały system redukcji szumów DNL. Przełączania pomiędzy oboma systemami dokonywano jednym z klawiszy. Pozostałe klawisze pierwotnej wersji włączały następujące funkcje: zasilanie, system automatycznego zapisu, a także funkcje użytkowania mikrofonu i słuchawek. O włączeniu poszczególnych funkcji informowało pięć kontrolek świetlnych. Po kolei były to kontrolki informujące o włączeniu następujących funkcji: 1) zapisu, 2) przełącznika taśmy chromowej, 3) systemu Dolby, 4) sytemu DNL, 5) automatycznego systemu wysterowania poziomu zapisu. Ponadto magnetofon ten zaopatrzono w cztery przeźroczyste potencjometry suwakowe: dwa do regulacji poziomu zapisu i dwa do regulacji poziomu głośności w słuchawkach oraz w mechaniczny licznik przesuwu taśmy. Cechą charakterystyczną pierwszej serii tego modelu był połączony ze sobą podwójny wskaźnik poziomu wysterowania. Ponadto te najstarsze pierwotne wersje miały obrysowane białymi liniami bloki funkcji magnetofonu, np. wskaźniki wysterowania, czy też światełka kontrolne.
Początkowo magnetofon ten produkowano w Zakładach Radiowych Kasprzaka w Warszawie, co zaznaczone zostało w jego nazwie „Unitra-ZRK”. W 1980 r. (lub 1981) produkcję tego magnetofonu przeniesiono do Zakładów Wytwórczych Magnetofonów w Lubartowie (w woj. lubelskim) gdzie znajdował się lokalny oddział Zakładów Radiowych Kasprzaka. Produkowaną tutaj wersję oznaczono jako M-537 S „Finezja 2”, którą wyposażono dodatkowo we własny niewielki wzmacniacz mocy, ale która nadal miała system Dolby i była klasy hi-fi. Początkowo ta krótka seria miała także podwójny wskaźnik wysterowania, ale w związku z tym, że pochodził on z importu, to szybko zastąpiono go tańszym i dwoma niezależnymi wskaźnikami. Zmianie uległ natomiast system suwaków. Nie tylko zostały one pomniejszone, ale także zmieniono ich funkcje, bo dotychczasowe suwaki głośności w słuchawkach stały się regulatorami barwy dźwięku, a dwa dodane – poziomu głośności. Suwaki te znajdowały się na panelu czołowym w bloku sterowania na czarnym tle.
Kryzys gospodarczo-polityczny w jakim znalazła się Polska w okresie lat 1980-1981 wpłynął także na przymusowe zmiany w wyposażeniu magnetofonu „Finezja”. W każdym razie produkowany od 1981 r. (lub 1982) magnetofon ten oznaczony teraz jako M-551 S „Finezja 3” pozbawiony już został sytemu Dolby, nie tylko faktycznie ale i w oznakowaniu urządzenia. W zamian wmontowano tam system RS teoretycznie działający podobnie jak Dolby, ale jednak nie w pełni. Z tego powodu, a także zakłóceń jakie wytarzał wzmacniacz wmontowany w magnetofon utracił on też parametry umożliwiające mu odtwarzanie dźwięku w klasie typowej dla urządzeń hi-fi, stąd znaczek ten zniknął również z opisu na obudowie panelu głównego. Co ciekawe w pierwszej serii tego magnetofonu na klapce mechanizmu kasety pozostał jeszcze napis informujący o systemie Dolby, którego ten magnetofon już faktycznie nie miał. O systemie hi-fi i Dolby mówiono też w instrukcji dołączonej do mojego egzemplarza, bo została ona wydrukowana jeszcze w 1980 r. Jednak kontrolka systemu Dolby została już zamieniona tutaj na kontrolę RS. Cechą charakterystyczną pierwszej serii „Finezji 3” był też metalowy panel z suwakami. Ponadto w instrukcji tej nadal widniał też podwójny wskaźnik wysterowania, choć magnetofon jego także już nie miał.
Nie będę tutaj szczegółowo opisywał parametrów tego magnetofonu, bo przedstawiłem je już wcześniej na jednym ze skanów z mojej instrukcji. Ale w tym miejscu chciałbym się podzielić kilkoma refleksjami dotyczącymi jego możliwości dźwiękowych, mechanicznych i użytkowych. Ogólnie magnetofon prezentował się nieźle, bo materiały zastosowane do jego wykończenia, choć w większości z tworzyw sztucznych i szkła, były dość dobre. Ja byłem zadowolony tym bardziej, że miałem wreszcie własny magnetofon i nie musiałem chodzić na nagrywanie czy odsłuchiwanie do pokoju gościnnego rodziców na dole domu. Jedną z funkcji jakie manie najbardziej cieszyły mnie wtedy w tym magnetofonie był układ automatycznej regulacji poziomu zapisu. Chodziło o to, że w innych dostępnych wtedy w Polsce magnetofonach w tym tzw. tapeciaku od rodziców, trzeba było ręcznie ustawić wskaźniki do poziomu głośności danego źródła dźwięku. O ile w wypadku przegrywania z płyt można to było zrobić metodą prób i błędów, kilka razy włączając tę samą płytę, to w wypadku audycji radiowych nie było już takiej możliwości. Jeżeli źle się ustawiło poziom wysterowania tych wskaźników, to audycja (muzyka) była nagrana na taśmie za cicho (wtedy słyszało się głównie szumy) lub za głośno (wtedy dźwięk charczał). Ta funkcja niwelowała ten problem, bo automatycznie dostosowywała głośność z danego źródła. Ja przyjąłem to rozwiązanie wówczas entuzjastycznie, bo nie wiedziałem, czy nie chciałem przyjąć do wiadomości tego, że przy tej okazji nagrywana dźwięk jest pozbawiony części pasma u dołu i góry przez co stawał się automatycznie pozbawiony pełnej dynamiki. Zwracał mi na to uwagę pewien inżynier elektronik, znajomy Ojca, do którego niekiedy nosiliśmy sprzęt audio do naprawy. Ale ja nie tylko nie chciałem go słuchać, ale też mu nie wierzyłem. Teraz wiem, że mówił prawdę i zwracał uwagę na coś, o czym zwykli ludzie nie mieli wtedy pojęcia. Swoją drogą zawsze zastanawiało mnie, czemu wrócił wówczas z Francji (gdzie był na stypendium) do komunistycznej Polski. Ale przypuszczalnie powodem tego była jego żona, czy narzeczona. Często opowiadał mi wówczas o życiu we Francji i aż trudno było mi uwierzyć, że ludzie żyją tam na dużo wyższym poziomie niż w Polsce (ale chodzi o stan przed krachem gospodarczym z początku lat 80.).
Wielką słabością tego magnetofonu były jego możliwości elektroniczne i mechaniczne. Pod względem elektronicznym został on wyposażony w dwie głowice (uniwersalną - odtwarzająco-nagrywająca i kasującą) produkowane także przez ZRK. W tym czasie były one już przestarzałe konstrukcyjnie przez co zapisywany i odczytywany przez nie dźwięk był słabej jakości. Teoretycznie „Finezja 3” miała pasmo przenoszenia na taśmach żelazowych na poziomie od 40 do 12,5 tys. Hz przy dynamice sięgającej 65 db. Ale te parametry nie wydają się być realne skoro „Finezja 1” dysponująca systemem Dolby miała na tych samych taśmach pasmo przenoszenia jedynie na poziomie od 40 do 10 tys. Hz przy dynamice wynoszącej ok. 50 db (bez systemu Dolby). W ostatecznym rozrachunku wiele też oczywiście zależało od danego egzemplarza tego magnetofonu a także od źródła dźwięku z jakiego się korzystało na nim nagrywając. Ale przy pechowej kombinacji, np. wadliwym egzemplarzu, monofonicznej audycji muzycznej z PR III i nie najlepiej nagranej płycie uzyskiwało się głuchy dudniący dźwięk, który nie mógł w żaden sposób zadowolić bardziej wymagającego słuchacza.
Jeszcze większą wadą była słaba jakość materiałów użytych do produkcji tego magnetofonu, a zwłaszcza jego głowic. Nie wiem dokładnie z czego je robiono, ale był to materiał, który zbyt szybko się ścierał, a przez to już po stosunkowo niewielkim okresie eksploatacji głowice te traciły nawet te skromne parametry jakie miały gdy były nowe. W tym samym czasie w zachodnich magnetofonowych używano już utwardzonych głowic zrobionych ze stopu zwanego permaloj (np. w magnetofonach Technics), a w tych najdroższych także ze stopu zwanego szkłem amorficznym (metal amorficzny, zwany też szkłem metalicznym). I choć ja o tym wszystkim nie miałem zielonego pojęcia, to jednak wiedziałem, że dźwięk z mojego magnetofonu jest daleki od idealnego. Niestety, nie mogłem nic zrobić, bo nie miałem na tyle pieniędzy, aby kupić sobie w Pewexie dobry magnetofon typu deck firmy Technics jaki był wtedy moim marzeniem. A w sumie to nawet nie był, bo dopiero stał się dla mnie takim marzeniem w połowie lat 80., bo wcześniej u nikogo takiego na oczy nie wiedziałem.
Jednak tym, co było najgorsze w tym magnetofonie, to jego parametry czysto mechaniczne. Wtedy o tym nie wiedziałem, ale nierównomierność przesuwu taśmy na poziomie 0,3% czy też odchyłka prędkości przesuwu taśmy na poziomie ok. 2%, a także zniekształcenia nieliniowe na poziomie ok. 5% świadczyły o tym, ze magnetofon ten miał już nie tylko złe, ale wręcz tragiczne parametry. Za te wyniki odpowiedzialne była słaba elektronika ale również kiepska mechanika tego magnetofonu. Wiele z tych zniekształceń generowane było przez nierównomierny przesuw taśmy w mechanizmie magnetofonu. To m.in. z tego powodu magnetofon ten nie spełniał parametrów klasy hi-fi. W zachodnich magnetofonach ze średniej półki takie parametry oscylowały wówczas na poziomie setnych lub dziesiętnych części procenta. Ale uzyskanie lepszych wyników w tym magnetofonie nie było możliwe z powodu słabej jakości silniczka elektrycznego użytego do jego napędu, a także wadliwego toru przesuwu taśmy ze słabej jakości rolkami dociskowymi i paskami napędowymi. Wiele do życzenia pozostawiały też same mechanizmy suwaków i klawiszy bezpośrednio obsługujące funkcje magnetofonu. Suwaki te były dość toporne w przesuwaniu przez co trudno ustawiało się nimi np. poziom zapisu głośności podczas nagrywania. Z kolei mechaniczne klawisze sterowania funkcjami magnetofonu ze swymi niedopracowanymi dźwigniami działały bardzo siłowo i topornie. W zachodnich magnetofonach stosowano już wtedy klawisze membranowe lub elektroniczne, a jak już mechaniczne, to były one bardzo dopracowane i lekko działały.
W każdym razie w chwili zakupu tego magnetofonu bardzo z niego cieszyłem i wiele na nim nagrywałem, głównie na polskich ulepszonych kasetach żelazowych typu Ferrum Forte C-60 i C-90, bo tylko na takie było mnie stać. A i te kasety wcale nie były takie łatwe do zdobycia jakby się mogło obecnie wydawać. Właściwie to były one takimi rarytasami audiofilskimi tamtych czasów. A co na tym magnetofonie nagrywałem: a mianowicie w większości ważne dla mnie wtedy audycje muzyczne Polskie Radia, takie jak: „Katalog nagrań”, „W tonacji Trójki”, „Zapraszamy do Trójki”, „Studio nagrań” (wszystkie w Programie III), a w Programie IV a potem II: „Klub stereo” i „Wieczór płytowy”. Magnetofonu tego używałem równolegle z magnetofonem szpulowym „Aria” jaki kupiłem rok wcześniej. W 1985 r. odkupiłem od kolei magnetofon Diora M-8041 z tzw. małej wieży. Wtedy też przestałem na masową skalę używać magnetofonu „Finezja 3”, ale sporadycznie nagrywałem na nim aż do końca lat 80. Pomimo że już go potem nie używałem to zachowałem go na pamiątkę. Najpierw przez 25 lat przeleżał on na strychu w szafie w domu rodziców i dopiero kilka lat temu przewiozłem go wreszcie do siebie. Fotografię tego magnetofonu, zaprezentowałem na początku tego postu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz