To blog poświęcony prezentacji mojego sprzętu audio-wideo a także wspomnieniom i historii obu tych technik
poniedziałek, 4 marca 2019
Kaseta magnetofonowa BASF LH SM Casette 120
Producent: BASF
Nazwa: LH SM Casette
Długość: 120
Typ: Type I (normal)
Kraj produkcji: Niemcy Zachodnie (RFN)
Lata wytwarzania: 1975-1977?
To kaseta magnetofonowa produkowana w latach 70. w Niemczech Zachodnich na rynek europejski. Była to kaseta zaopatrzona w zwykłą taśmę żelazową, ale dobrej jakości. Wyróżniała się tym, że miała ponad przeciętną możliwość zapisu i odtwarzania, bo jej taśma miała 176 m długości. Umożliwiało to zapis po każdej stronie kasety po 60 minut dźwięku.
Kasety o zapisie 120 minut muzyki były w latach 70. XX w. wielkim osiągnięciem techniki a zarazem szpanem. Ale też mało który magnetofon kasetowy był dostosowany do współpracy z takimi kasetami. Ze względu na ponadnormatywną długość kaseta ta miała cieńszą taśmę i specjalny mechanizm jej prowadzenia. Ale nawet to nie chroniło jej użytkowników przez problemami z jej użytkowaniem w magnetofonach ze słabszymi silnikami i mniej precyzyjnym prowadzeniem taśmy. Niezależnie od wytwórcy, była to też kaseta droższa i trudniej dostępna niż standardowe kasety typu C-60 i C-90.
Z powodu tego, że była to kaseta zagraniczna, możliwa do nabycia jedynie w Niemczech, w czasach mojej młodości nawet nie mogłem pomyśleć o zakupie takiej kasety. Nie dość, że jej w Polsce nie było (nawet w sklepach Pewex), to jeszcze była droższa niż inne kasety oferowane wówczas na rynku.
środa, 6 lutego 2019
Kaseta magnetofonowa AGFA Ferrocolor HD 60+6
Producent: AGFA
Nazwa: Ferrocolor HD
Długość: C 60+6
Typ: Type I (żelazowa, ulepszona)
Kraj produkcji: Niemcy (RFN)
Lata wytwarzania: 1985
Niemiecka kaseta magnetofonowa produkowana w 1985 r. o wydłużonej o 6 minut (stąd +6) długości, w tym wypadku kaseta godzinna (C-60+6). Firma AGFA była doświadczonym producentem kaset, stąd jej wyroby były bardzo dobrej jakości i cieszyły się dużym uznaniem audiofilów.
W Polsce okresu PRL taka kaseta była bardzo droga i mało kto mógł pozwolić sobie na jej zakup, tym bardziej że nie można jej było w Polsce kupić w normalnym sklepie. W okresie gdy była produkowana w naszym kraju można było ją nabyć na trzy sposoby: 1) na bazarze, 2) dostać od krewnych z RFN, 3) kupić za dewizy w sklepie „Pewex”.
W epoce nigdy nie widziałem na oczy tej kasety, no i oczywiście jej nie miałem.
poniedziałek, 14 stycznia 2019
Kaseta magnetofonowa ZWCh Chemitex Stilon Gorzów C-60
Producent: ZWCh Stilon Gorzów
Nazwa: ZWCh Stilon Chorzów
Długość: C 60
Typ: Type I (żelazowa)
Kraj produkcji: Polska
Lata wytwarzania: 1976-1982?
To najbardziej pospolita a zarazem najbardziej dostępna kaseta magnetofonowa na polskim rynku w okresie PRL. Produkowały ją Zakłady Włókien Chemicznych Chemitex „Stilon” w Gorzowie Wielkopolskim. Zakład ten powstał w 1951 r. i w okresie Polski Ludowej był wielkim przedsiębiorstwem chemicznym produkującym jedwab włókienniczy oraz taśmy magnetyczne. W latach największej świetności zatrudniał ok. 7,5 tys. pracowników. Obecnie, po kryzysie lat 90. i restrukturyzacji zatrudnia ok. 500 pracowników, ale przetrwał i nadal produkuje wyroby chemiczne m.in. karty magnetyczne.
Nazwa: ZWCh Stilon Chorzów
Długość: C 60
Typ: Type I (żelazowa)
Kraj produkcji: Polska
Lata wytwarzania: 1976-1982?
To najbardziej pospolita a zarazem najbardziej dostępna kaseta magnetofonowa na polskim rynku w okresie PRL. Produkowały ją Zakłady Włókien Chemicznych Chemitex „Stilon” w Gorzowie Wielkopolskim. Zakład ten powstał w 1951 r. i w okresie Polski Ludowej był wielkim przedsiębiorstwem chemicznym produkującym jedwab włókienniczy oraz taśmy magnetyczne. W latach największej świetności zatrudniał ok. 7,5 tys. pracowników. Obecnie, po kryzysie lat 90. i restrukturyzacji zatrudnia ok. 500 pracowników, ale przetrwał i nadal produkuje wyroby chemiczne m.in. karty magnetyczne.
W okresie PRL produkowano tutaj taśmy szpulowe do magnetofonów
szpulowych, a następnie kasety magnetofonowe powszechnie zwane „stilonkami” od
nazwy tej fabryki. Na przełomie lat 70. i 80. XX w. produkowano tutaj kasety
zwane szumnie niskoszumowymi, choć do mało szumiących na pewno nie należały. Występowały
one w trzech wersjach podstawowych rozróżnianych po kolorze kartonu w kasecie i
po długości taśmy.
Produkowano też kasety o innych długościach i
specjalistycznym przeznaczeniu, a także pod innymi nazwami, np. Foton. W
przeciwieństwie do taśm stosowanych w kasetach Wiskord, taśmy stosowane w
kasetach Stilon były bardziej ciemne i chyba od nich trwalsze.
Czerwone były kasety C-60 umożliwiające zapis po 30 minut
nagrania po każdej stronie kasety. Niebieskie były kasety C-90 pozwalające na
nagranie po 45 minut po każdej stronie kasety. Najbardziej ekskluzywne, najdroższe i najtrudniej dostępne były kasety C-120 z pomarańczowymi kartonami
wewnątrz kasety umożliwiające zapis po 60 minut na każdej stronie kasety.
Na Zachodzie także produkowano kasety C-120, ale w instrukcji
do nich podkreślano, że można je stosować jedynie w urządzeniach przystosowanych
do ich nagrywania i odtwarzania. Posiadały one bowiem cieńszą taśmę, która w
słabszych modelach magnetofonów wkręcała się do ich mechanizmu napędowego.
Jednak w Polsce nikt się nie przejmował takimi drobnostkami.
I choć polskie magnetofony nie były dostosowane do
współpracy z tego rodzaju kasetami, to kasety tego rodzaju sprzedawano
przeciętnym użytkownikom magnetofonów nie informując ich o wynikających z tego
zagrożeniach. Z tego powodu ich taśmy na potęgę wkręcały się do napędów tych tanich
magnetofonów i ulegały zniszczeniu. Przypuszczalnie to właśnie z tego powodu
tak mało przetrwało ich do naszych czasów.
Czerwona kaseta Stilon C-60 była pierwszą kasetą
magnetofonową jaką miałem w życiu i jaką kupiłem. A miało to miejsce jeszcze w
1979 r. a więc zanim jeszcze na serio zainteresowałem się muzyką. Po co więc ją
kupiłem? Te okoliczności opiszę jeszcze kiedyś w osobnym poście..
Były to kasety o przeciętnych właściwościach oraz o małej
dynamice za to, dość mocno szumiące. Ich jedyną zaletą było to, że były
dostępne i to we w miarę przystępnej cenie.
czwartek, 20 grudnia 2018
Prezentacja systemu Compact Disc w Programie "Sonda" w 1983 r.
W
programie „SONDA” emitowanym od 1977 r. w audycji nr 288 (71 z 1983) pt.
„Wideo ‘83” nadanej w TVP 29 XII 1983 r. zaprezentowano najnowsze
techniki z dziedziny audio-video, w tym przedstawiono systemy: Compact
Disc, Dolby oraz kasety i odtwarzacz VHS. Do odtwarzania muzyki na
płycie kompaktowej w programie użyto odtwarzacza CD firmy Philips model
CD202 z 1983 r.
Przebieg fragmentu rozmowy między Andrzejem Kurkiem (z wąsikiem) a Zdzisławem Kamińskim na temat techniki Compact Disc wyglądał następująco:
Andrzej Kurek
Słuchacze II Polskiego Radia mają okazję z tym dźwiękiem spotykać się co jakiś czas. Jest to dźwięk z nowego rodzaju płyty, płyty cyfrowej - tzw. Compact Disc.
Rzadko się zdarza, żeby mieć okazję prezentacji rzeczy, które dla światowego rynku wideo i fono są naprawdę nowościami. Myśmy dzisiaj kilka takich nowości w studio zgromadzili. To jest już pewna tradycja. Po prostu pod koniec roku wracamy do własnej branży: do telewizji, do dźwięku, z tym, że staramy się eksponować i omawiać urządzenia, które istotne są z punktu widzenia odbiorcy domowego, a nie tego, który telewizję robi profesjonalnie.
Zaczęliśmy od Compact Discu, od płyty na której dźwięk notowany jest laserowo i odczytywany jest laserowo. Notowany jest nie na zasadzie analizy takich zmiennych napięć tzw. analogowego sygnału, ale na zasadzie impulsów zrozumiałych zwykle dotąd dla komputerów. Compact Disc - nowa jakość.
Zdzisław Kamiński
Przedkładając to na język praktyki najzabawniejsze i najbardziej fascynujący jest fakt, że w tym wszystkim nie ma igły, nie ma tradycyjnego delikatnego obchodzenia się z płytą, i wreszcie, że promień laserowy, który ukryty w środku [urządzenia] i małej mocy odczytuje tę muzykę, a mało tego - jakość jest fenomenalna. Fachowcy twierdzą, ze jakość jest lepsza niż sali koncertowej. No trudno sobie to wręcz wyobrazić. Ale z tą płytą można robić dzięki temu sposobowi notowania dźwięku rzeczy niesamowite.
Pomijając dotykanie rękami, można tę płytę polać wodą, wręcz rzucić na ziemię i nieostrożnie np. nadepnąć. A potem wystarczy ją podnieść, wykonać odrobinę kosmetyki i już można grać.
Andrzej Kurek
Oczywiście to nie znaczy, że płyty do tego są przeznaczone.
Zdzisław Kamiński
Oczywiście nie, ale to jest ta zasadnicza odmienna jakość. W taki brutalny sposób można to wytłumaczyć. Ale to jest tylko płytowa przygrywka [do tego] co się dzieje w […] dziedzinie sprzętu audio i wideo.
W programie wykorzystano jeden z pierwszych odtwarzaczy CD firmy Philips - model CD 202 z 1983 r. (foto nie jest moje i pochodzi z Internetu).
Andrzej Kurek
(ur. 1 I 1947 w Warszawie, zm. 29 IX 1989 w Raciborzu-Brzeziu)
Zdzisław Kamiński
(ur. 5 XII 1946 w Gliwicach, zm. 29 IX 1989 w Raciborzu-Brzeziu)
Tekst jest fragmentem programu „Wideo ‘83” nadanego w ramach audycji telewizyjnej „Sonda” w dniu 29 XII 1983
Wspomnienie osobiste
To mój ulubiony odcinek programu "Sonda" który tym razem poświecono prezentacji nowinek ze świata audio i wideo na koniec 1983 roku.
Ach - co to były za czasy!
W sumie nędza i bieda, gdyż wówczas żaden przeciętny człowiek w Polsce nie mógł mieć takiego sprzętu. Z drugiej strony jak było biednie, to wszystko lepiej smakuje, nawet jak się liże to tylko przez szybę. W Polsce stanu wojennego i ogólnej beznadziei kupno prezentowanego w tej audycji sprzętu audio i wideo było czymś nierealnym.
Generalnie kupno takiego sprzętu było wówczas czymś więcej niż tylko nowinką techniczną, było nieosiągalnym marzeniem osiągalnym jedynie dla ludzi żyjących w rajskiej krainie świata zachodniego.
W linku opisywany program "Sonda" w całości.
https://vimeo.com/16094941
Przebieg fragmentu rozmowy między Andrzejem Kurkiem (z wąsikiem) a Zdzisławem Kamińskim na temat techniki Compact Disc wyglądał następująco:
Andrzej Kurek
Słuchacze II Polskiego Radia mają okazję z tym dźwiękiem spotykać się co jakiś czas. Jest to dźwięk z nowego rodzaju płyty, płyty cyfrowej - tzw. Compact Disc.
Rzadko się zdarza, żeby mieć okazję prezentacji rzeczy, które dla światowego rynku wideo i fono są naprawdę nowościami. Myśmy dzisiaj kilka takich nowości w studio zgromadzili. To jest już pewna tradycja. Po prostu pod koniec roku wracamy do własnej branży: do telewizji, do dźwięku, z tym, że staramy się eksponować i omawiać urządzenia, które istotne są z punktu widzenia odbiorcy domowego, a nie tego, który telewizję robi profesjonalnie.
Zaczęliśmy od Compact Discu, od płyty na której dźwięk notowany jest laserowo i odczytywany jest laserowo. Notowany jest nie na zasadzie analizy takich zmiennych napięć tzw. analogowego sygnału, ale na zasadzie impulsów zrozumiałych zwykle dotąd dla komputerów. Compact Disc - nowa jakość.
Zdzisław Kamiński
Przedkładając to na język praktyki najzabawniejsze i najbardziej fascynujący jest fakt, że w tym wszystkim nie ma igły, nie ma tradycyjnego delikatnego obchodzenia się z płytą, i wreszcie, że promień laserowy, który ukryty w środku [urządzenia] i małej mocy odczytuje tę muzykę, a mało tego - jakość jest fenomenalna. Fachowcy twierdzą, ze jakość jest lepsza niż sali koncertowej. No trudno sobie to wręcz wyobrazić. Ale z tą płytą można robić dzięki temu sposobowi notowania dźwięku rzeczy niesamowite.
Pomijając dotykanie rękami, można tę płytę polać wodą, wręcz rzucić na ziemię i nieostrożnie np. nadepnąć. A potem wystarczy ją podnieść, wykonać odrobinę kosmetyki i już można grać.
Andrzej Kurek
Oczywiście to nie znaczy, że płyty do tego są przeznaczone.
Zdzisław Kamiński
Oczywiście nie, ale to jest ta zasadnicza odmienna jakość. W taki brutalny sposób można to wytłumaczyć. Ale to jest tylko płytowa przygrywka [do tego] co się dzieje w […] dziedzinie sprzętu audio i wideo.
W programie wykorzystano jeden z pierwszych odtwarzaczy CD firmy Philips - model CD 202 z 1983 r. (foto nie jest moje i pochodzi z Internetu).
Andrzej Kurek
(ur. 1 I 1947 w Warszawie, zm. 29 IX 1989 w Raciborzu-Brzeziu)
Zdzisław Kamiński
(ur. 5 XII 1946 w Gliwicach, zm. 29 IX 1989 w Raciborzu-Brzeziu)
Tekst jest fragmentem programu „Wideo ‘83” nadanego w ramach audycji telewizyjnej „Sonda” w dniu 29 XII 1983
Wspomnienie osobiste
To mój ulubiony odcinek programu "Sonda" który tym razem poświecono prezentacji nowinek ze świata audio i wideo na koniec 1983 roku.
Ach - co to były za czasy!
W sumie nędza i bieda, gdyż wówczas żaden przeciętny człowiek w Polsce nie mógł mieć takiego sprzętu. Z drugiej strony jak było biednie, to wszystko lepiej smakuje, nawet jak się liże to tylko przez szybę. W Polsce stanu wojennego i ogólnej beznadziei kupno prezentowanego w tej audycji sprzętu audio i wideo było czymś nierealnym.
Generalnie kupno takiego sprzętu było wówczas czymś więcej niż tylko nowinką techniczną, było nieosiągalnym marzeniem osiągalnym jedynie dla ludzi żyjących w rajskiej krainie świata zachodniego.
W linku opisywany program "Sonda" w całości.
https://vimeo.com/16094941
poniedziałek, 10 grudnia 2018
Kaseta – ZWCh Chemitex Wiskord Szczecin Superton 60
Producent: ZWCh Chemitex Wiskord Szczecin
Nazwa: Superton
Długość: C 60
Typ: Type I (żelazowa)
Kraj produkcji: Polska
Lata wytwarzania: 1976-1982?
To jedna dwóch najbardziej dostępnych, a zarazem najpopularniejszych kaset magnetofonowych na rynku polskim w okresie PRL. Produkowały ją od 1976 r. Zakłady Włókien Sztucznych "Wiskord" w Szczecinie. Była to kaseta ze zwykłą taśmą żelazową o dość przeciętnych właściwościach. Niektórzy uważają, że te kasety były lepsze niż bardziej powszechne kasety Stilon Gorzów C-60.
Ja jednak, na podstawie własnych doświadczeń, tak nie uważam. Taśma tej kasety była koloru jasnobrązowego i moim zdaniem była znacznie bardziej narażona na rozmagnesowanie i szybsze zużycie mechaniczne niż ciemniejsze taśmy stosowane w kasetach Stilon.
Nie mam odpowiedniej dokumentacji, więc nie jestem pewien z jakiego dokładnie roku jest prezentowany przez mnie egzemplarz tej kasety. Moim zdaniem pochodzi on z początku lat 80.
Po raz pierwszy z tego rodzaju kasetą Wiskord Szczecin spotkałem się jesienią 1980 r. Mój kuzyn pożyczył mi tę kasetę do przesłuchania. Były na niej fragmenty albumu koncertowego „Bursting Out” zespołu Jethro Tull. Była to wielka uprzejmość z jego strony, bo w tamtych czasach w Polsce nie było łatwo nagrać tego rodzaju muzyki w Polskim Radio (o ich kupnie nawet nikt nie myślał z powodu wysokiej ceny zachodnich płyt).
Fabryka w której produkowano te kasety przestała ostatecznie istnieć w 2000 r.
wtorek, 27 listopada 2018
Kaseta magnetofonowa - compact cassette (CC)
Kaseta magnetofonowa, z ang. compact cassette (CC) to obecnie już nieco zapomniany nośnik dźwięku, zwłaszcza dla młodszego pokolenia. Jednak dla ludzi w moim wieku, kaseta magnetofonowa, była głównym źródłem służącym do nagrywania i odsłuchiwania muzyki. Okres największej świetności kasety magnetofonowe przeżywały w okresie od początku lat 70. do końca lat 90. XX w. (w tej ostatniej dekadzie był to nośnik, który w sprzedaży dorównywał płytom kompaktowym).
Na masową skalę kasety magnetofonowe zaprzestano produkować w połowie pierwszej dekady XXI w. Wraz z renesansem płyty winylowej ok. 2015 r. powróciła też moda na kasety magnetofonowe. Podobnie jak płyta winylowa kaseta magnetofonowa miała swoje wady, ale i swój urok, a w Polsce na pewno zawsze była bardziej kultowym nośnikiem dźwięku niż płyta, choćby z racji większej dostępności. Ta większa dostępność była charakterystyczna dla tzw. rynków wschodzących, czyli krajów biedniejszych, gdzie ludzi nie było stać na zakup drogich płyt winylowych czy kompaktowych.
Kaseta magnetofonowa wynaleziona została przez firmę Philips w 1963 r. W przeciwieństwie do taśm szpulowych kaseta ta miała stosunkowo słabe parametry techniczne. Głównym celem jaki przyświecał jej powstaniu była chęć stworzenia nośnika do nagrywania dźwięku na przenośnych reporterskich magnetofonach kasetowych, które także pojawiły się w tym samym czasie.
Szybko okazało się, że kasetę tę upodobał sobie przemysł muzyczny, a także fani jako poręczny i łatwy w obsłudze nośnik nagrań muzycznych. Jej upowszechnieniu w latach 70. sprzyjało pojawienie się coraz lepszych technicznie magnetofonów kasetowych, które w Zachodniej Europie i USA już na przełomie lat 70. i 80. wyparły dawne magnetofony szpulowe jako główne urządzenia do nagrywania muzyki. Lata 90. w Polsce i na świecie były okresem absolutnej dominacji kaset magnetofonowych.
Czyste kasety magnetofonowe produkowane były z taśmą o różnej długości. Najpopularniejszymi z nich były zwłaszcza trzy formaty: kasety C-60, C-90 i C-120. Oznaczenia te wskazywały jaki jest czas zapisu kasety po obu stronach taśmy (strony te oznaczane były najczęściej jako „A” i „B” lub „1” i „2”). Przykładowo oznaczenie C-60 wskazywało, że na każdej stronie takiej kasety można było nagrać po 30 minut muzyki.
Trzeba też wskazać, że w przeszłości kasety magnetofonowe, podobnie jak taśmy szpulowe, były też używane jako nośniki danych w ówczesnych komputerach
Pierwszą w pełni własną kasetę magnetofonową kupiłem w 1979 r. Była to kaseta Chemitex Stilon C-60 produkowana przez ZWCh-Stilon-Gorzów. W opisie nosiła ona dumy przydomek niskoszumowej, ale na pewno do mało szumiących nie należała. Jednak w tamtym czasie i tak była dla mnie najlepsza, bo dostępna i moja. Właściwie do końca 1988 r. do nagrywania używałem tylko polskich kaset magnetofonowych, bo tylko na nie było mnie stać. Jedną zachodnią kasetą jaką miałem przed tą datą była kaseta firmy AGFA kupiona ok. 1984 r. w Krakowie. Dopiero od 1989 r. zacząłem masowo kupować kasety zachodnie, głównie firm BASF i TDK, a potem także innych marek.
Celem tego wątku jest przypomnienie dostępnych mi seryjnie produkowanych czystych kaset magnetofonowych produkowanych przez różne firmy, w różnych krajach i czasach.
czwartek, 1 listopada 2018
Magnetowid VHS - wspomnienie dawnej techniki wideo
W czerwcu 2016 r. światowe media obiegła informacja, że japońska firma Funai z końcem lipca tegoż roku zaprzestanie produkcji magnetowidów. Koncern Funai Electric Co., Ltd. powstał w 1961 r. ale jego geneza jest o dziesięć lat wcześniejsza. Od początku specjalizował się w produkcji elektroniki codziennego użytku, w tym telewizorów, magnetowidów i odtwarzaczy DVD oraz Blue-ray. Początkowo swe wyroby firma sprzedawała pod różnymi innymi markami, a także produkowała podzespoły do innych znanych przedsiębiorstw z branży elektronicznej. Swój pierwszy model magnetowidu pod własną nazwą wypuściła na rynek w 1984 r. W Polsce jej produkty pod nazwą Funai pojawiły się dopiero w latach 90. i początkowo nie miały najlepszej opinii.
Firma Funai motywowała swoją decyzję o zaprzestaniu produkcji faktem, że w poprzednim roku sprzedała zaledwie 750 tys. magnetowidów VCR (ang. Videocassette Recorder), co nie zapewnia jej odpowiedniej zyskowności. W okresie świetności, a więc w latach 90. sprzedawała ok. 15 mln sztuk tych urządzeń. Faktycznie jednak głównym powodem zaprzestania ich wytwarzania była nie tyle malejąca zyskowność, co raczej trudności w uzyskaniu podzespołów do produkcji.
W sumie można się zastanawiać, jakim cudem Funai produkował magnetowidy aż tak długo, skoro format ten umarł rzekomo już w 2008 r. i dlaczego magnetowidy znalazły jeszcze 750 tys. nabywców? A przecież wiadomo że były urządzeniami przestarzałymi i praktycznie nie mogły konkurować z produktami opartymi na cyfrowym przesyle danych.
Ciągła popularność formatu VHS wynikała z dwóch przyczyn: 1) chęci odtwarzania dawniej nagranych przez zwykłych ludzi kaset wideo, zwłaszcza dokumentujących życie prywatne, 2) z nostalgii za dawnymi nośnikami miłośników i kolekcjonerów kaset VHS. Ci ostatni są odpowiednikami wielbicieli płyty winylowej w muzyce. Także uważają, że obraz na kasetach VHS ze wszystkimi jego wadami ma duszę, czego pozbawiony jest obraz w formacie cyfrowym.
Pierwszy analogowy magnetowid z magnetycznym zapisem obrazu pojawił się w 1956 r., a więc w tym roku mija 60 lat od jego wynalezienia. Stworzyli go inżynierowie amerykańskiej firmy Ampex. Pierwsze magnetowidy przeznaczone do domowego użytku pojawiły się w 1965 r., ale faktycznie na masową skalę ich produkcję uruchomiła dopiero firma Philips w 1970 r. Jednak ciągle były to urządzenia duże, drogie i trudne w obsłudze (były to magnetowidy szpulowe), stąd znajdowały niewielu nabywców. Przełomem było wynalezienie przez japońska firmę JVC systemu VHS (Video Home System) opartego na taśmie w kasecie, który do masowej produkcji trafił pod koniec lat 70. ubiegłego wieku.
Magnetowidy VCR i kasety VHS dominowały na światowym rynku telewizyjno-wizualnym przez dwie dekady, a więc w latach 80 i 90. Oczywiście mówimy o rynku światowym, gdyż zakup zachodniego magnetowidu w PRL był z przyczyn finansowych nierealny dla większości ludności naszej pięknej socjalistycznej krainy. Można się pocieszyć tym, że także dla konsumentów na Zachodzie magnetowidy, a zwłaszcza te lepsze modele, były dość drogie a przez to nieosiągalne w zakupie. Przykładowo magnetowid Ferguson VHS w grudniu 1982 r. kosztował 599 funtów, co odpowiada obecnemu ok. 1.863 funtów.
W tym miejscu trzeba powiedzieć, że na początku lat 80. szybkiemu rozprzestrzenieniu się magnetowidów stanął jeszcze jeden poważny problem: wojna formatów, a konkretnie wojna pomiędzy formatem VHS firmy JVC (miał poparcie koncernu Matsushita, obecnie Panasonic), a formatem Betamax firmy Sony (miał poparcie koncernu Toshiba). Ten drugi został wprowadzony do produkcji w 1975 r., był lepszy jakościowo, ale droższy. Ponadto kasety z taśmą od Sony były krótsze i nie można było na nich nagrać dwugodzinnego filmu, co było możliwe w wypadku kaset VHS. Gwoździem do trumny dla formatu Betamax były preferencje branży porno, która zaczęła masowo produkować filmy dla dorosłych w formacie VHS. Upowszechnieniu magnetowidów i kaset VHS sprzyjało też powstanie w 1981 r. telewizji MTV masowo później oglądanej i nagrywanej w dekadzie lat 80. przez młodzież w USA i krajach Europy Zachodniej.
Pierwsza szersza prezentacja techniki magnetowidowej w PRL miała miejsce w programie „Sonda” w odcinku pt.: „Video’83” nadanym w dniu 29 XII 1983 r. Obok prezentacji odtwarzacza Compact Disc pokazano wówczas także magnetowid systemu VHS. Gdy wówczas oglądałem ten program mogłem jedynie marzyć o posiadaniu takiego urządzenia, to była technika jak z bajki, ale jak się później okazało nie dla wszystkich w naszym kraju.
W artykule „Video kompleks” zmieszczonym w „Magazynie Muzycznym” nr 3/1986 Adam Halber podał, że w 1984 r. na świecie wyprodukowano ponad 60 mln magnetowidów. Wskazał też, że od początku lat 80. magnetowidy trafiały także do Polski drogą prywatnego importu. W 1985 r. w Polsce uruchomiono sieć państwowych wypożyczalni kaset VHS, ale w całym kraju było ich aż osiem – co było kpiną z konsumenta samą w sobie. Zresztą były one dużo mniej atrakcyjne od powstających początkowo w ukryciu prywatnych wypożyczalni i czy bezpośredniej wymiany pomiędzy wiedeofanami, bo obowiązywała w nich cenzura – filmu z Jamesem Bondem by się w nich nie wypożyczyło.
W każdym razie rok 1986 był przełomowy dla podjęcia tematu techniki wideo w polskich mass mediach okresu PRL-u. W „Magazynie Muzycznym” zaczęła ukazywać się rubryka „Klub Video” prezentująca notowania wideo listy przebojów – głównie polskich. Ponadto pojawiły się video recenzje itp. Także TVP zaczęła szerzej nadawać teledyski w ramach Telewizyjnej Listy Przebojów.
W połowie lat 80. na rynku polskim dominowały magnetowidy firm Sanyo i Hitachi. Przy tej okazji trzeba dodać, że aby mieć dobrą jakość obrazu z kaset VHS trzeba było mieć też odpowiedni telewizor, nie dość że mogący odbierać w kolorze, to jeszcze z dobrymi parametrami. Tych ostatnich brakowało radzieckim i polskim telewizorom dostępnym wówczas w sprzedaży w kraju. Bogatsi obywatele mogli oczywiści taki sprzęt kupić w sklepach „Pewex”.
Jednak podobnie jak przy zakupie magnetowidu mnie były to małe sumy. W kraju w którym średnia płaca wynosiła wówczas ok. 25 dolarów miesięcznie, co rocznie dawało ok. 300 dolarów zakup zachodniego telewizora za ok. 500 dolarów i magnetowidu za ok. 300 dolarów dawał w sumie 800 dolarów, a więc wymagał ponad dwuletnich pełnych zarobków przeciętnie zarabiającego Polaka.
Po raz pierwszy usłyszałem o filmach oglądanych na magnetowidzie latem 1986 r. podczas siedzenia z kolegami na tzw. stróżówkach, czyli pracy jako nocnych portierów w ramach spółdzielni studenckiej „Alma Servis”. Na takiej stróżówce mieliśmy dużo wolnego czasu i jednym ze sposób jego umilania było opowiadanie sobie różnych historii lub treści filmów oglądanych przez wybrańców posiadających magnetowidy. Pamiętam, że byłem zdziwiony, że ktoś ma w Polsce prywatnie takie urządzenia i zastanawiałem się, skąd rodzice tych moich kolegów wzięli na nie pieniądze.
Drugiego szoku doznałem, gdy w 1987 r. pojechałem do jednego z kolegów ze studiów, Haralda S. mieszkającego w miejscowości K. W jego pokoju, obok wieży firmy GoldStar (LG Electronic) ujrzałem wówczas nowoczesny telewizor do odbioru w kolorze, a także magnetowid. Byłem wstrząśnięty faktem, że ma taki wypasiony sprzęt elektroniczny, ale w jakiś sposób mogłem to zrozumieć, bo zdawałem sobie sprawę, że każdy kto ma krewnych za granicą ma lepsze możliwości niż zwykli ludzie w Polsce, ja niestety zaliczałem się do tych ostatnich.
Jego rodzina miała niemieckie pochodzenie, stąd jego brat wyjechał do RFN w końcu lat 70. lub na początku 80. W „Efie” – jak to na Śląsku mówiono - pracował w fabryce mercedesa i dobrze zarabiał, dlatego mógł wspomagać rodzinę w Polsce. W ramach tej pomocy przesłał im 28 calowy telewizor Thosiba z możliwością odbioru stereofonicznego, a także magnetowid firmy Orion – taki model ładowany jeszcze od góry. To ostatnie urządzenie zostało wyprodukowane w 1982 r. lub 1983 r., a więc należało do drugiego rzutu magnetowidów wypuszczonych na europejski rynek.
Oczywiście mogłem u niego pooglądać sobie różne zachodnie nowości filmowe bo Harald był niezwykle życzliwy i cieszył się, że ktoś docenia jego pasję filmową. Oczywiście filmy były w j. niemieckim i trzeba było je na bieżąco tłumaczyć przy oglądaniu, co Harald chętnie robił.
Jednak w największego szoku doznałem, gdy jesienią 1988 r. odwiedziłem innego swego kolegę ze studiów Janusza Sz. w Piekarach Śląskich. Janusz pochodził już ze zwykłej rodziny, przynajmniej tak myślałem, dlatego nie mogłem pojąć w jaki sposób zdołał on kupić sobie nowoczesny wówczas zagraniczny telewizor i magnetowid (oba chyba firmy Sanyo). Jak się później okazało było to możliwe dzięki jego pracującej w Stanach Zjednoczonych teściowej. Ja pracowałem na studiach dorywczo w spółdzielniach studenckich i choć zarobiłem trochę grosza, to jednak na zakup telewizora do odbioru w kolorze, a zwłaszcza magnetowidu nie było mnie stać.
Gdy w 1987 r. odkupiłem od kolegi używany kilkuletni magnetofon Sanyo, a następnie dumnie szedłem z pudełkiem po korytarzu Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego, to wiele osób, w tym kilku pracowników naukowych zaczepiało mnie i pytało, czy to co niosę jest magnetowidem. Jak więc widać w tamtym czasie nazwa firmy Sanyo kojarzyła się w Polsce wszystkim z magnetowidami sprzedawanymi w sklepach „Pewex”. To wręcz niezdrowe zainteresowanie brało się też z chęć posiadania przez różne osoby właśnie magnetowidu i oglądania na nim zakazanych przez państwo treści.
Ja swój pierwszy magnetowid, firmy Otake (nazwa firmy Orion na polski rynek), kupiłem dopiero na jesieni 1990 r. Razem z żoną musieliśmy odłożyć na niego nasze wspólne kilkumiesięczne zarobki. W porównaniu z obecnymi cenami było to bardzo dużo, ale zakup magnetowidu był już dla nas możliwy w przeciwieństwie do początku lat 80.
Na zakończenie warto dodać, ze firma Sony ostatecznie zaprzestała produkcji kaset i urządzeń wideo w formacie Betamax dopiero w marcu 2016 r. Produkowane wcześniej urządzenia nie przyjęły się masowo ale je wytwarzano na potrzeby studiów telewizyjnych.
W załączniku Magnetowid VHS drugiej generacji firmy Saba model VR6010 będący klonem magnetowidu firmy JVC model HR7200 z 1981 r. Innymi mutacjami tego magnetowidu były urządzenia:
Nordmende V-100
Ferguson 3V29
Decca / Tatung VHR8300
Telefunken VR1920
Foto z zasobu Wikipedii
Subskrybuj:
Posty (Atom)