poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Vademecum kupującego. Kasety – przyszłością fonografii? – „Jazz. Rytm i Piosenka” z IV 1973 r.

 


Początek lat 70. XX w. także w Polsce przyniósł zwiększenie popularności i dostępności kaset magnetofonowych. Oczywiście w Polsce nie prowadzono jeszcze wówczas ich masowej produkcji, ale co najmniej od 1972 r. czyste kasety produkowane były pod nazwą ą ZWS „Stilon” w zakładach chemicznych Stilon w Gorzowie Wielkopolskim na bazie taśmy sprowadzanej z RFN (przypuszczalnie była to taśma BASF lub AGFA). Od tego samego czasu państwowy koncern Polskie Nagrania wytwarzał też taśmy nagrane (do końca 1972 r. ukazało się 14 tytułów takich nagrań).

Na rynku światowym funkcjonowały dwa rodzaje kaset: 1) kasety kompaktowe tzw. compact cassette (CC) wynalezione w 1963 r. przez firmę Philips i popularne w krajach Europy Zachodniej oraz 2) kasety magnetic cartridge tape wynalezione w pierwotnej formie już w 1953 r., a udoskonalone w 1962 r. jako 4 ścieżkowa taśma tzw. cartridge (od 1966 r. 8. ścieżkowa) tzw. nieskończona popularna w Stanach Zjednoczonych i Japonii.

W związku z tym Autor tego artykułu przedstawił dane o obu tych nośnikach aby nie pozbawiać polskiego Czytelnika wiedzy o najnowszych technologiach w fonografii. Pomimo tego i tak szerzej przedstawiono kasetę kompaktową Philipsa, co było słuszne, bo to ona w przyszłości na 20 lat zdominowała rynek muzyczny na świecie. Stało się tak dlatego, ze kaseta magnetofonowa stała się podstawowym nośnikiem tzw. mniejszych rynków muzycznych (w tym polskiego), bo była tańsza niż płyty winylowe, a przez bardziej dostępna dla biedniejszych społeczeństw.

Powyższy artykuł przestawia stan wiedzy o niej w Polsce okresu PRL przed upowszechnieniem się tego nośnika.

środa, 13 kwietnia 2022

Magnetofon kasetowy Unitra Lubartów M-531S „Finezja 3”

 














Dzisiaj, czyli 13 kwietnia mija dokładnie 40 lat od chwili zakupu przeze mnie magnetofonu kasetowego „Finezja 3”. Kupiłem go we wtorek 13 IV 1982 r. w sklepie RTV w Jastrzębiu-Zdroju. Był to mój pierwszy magnetofon kasetowy jaki kupiłem za własne pieniądze. Wcześniej miałem już dwa inne magnetofony kasetowe, ale pierwszy z nich (Unitra-ZRK Thomson) odkupiłem od kolegi, który po pewnym czasie zażądał jego zwrotu i musiałem mu go oddać ze stratą własnych pieniędzy. Natomiast drugi z nich (Unitra-ZRK M-531 SD) był urządzeniem należącym do moich rodziców i tylko go użytkowałem. Magnetofon „Finezja” mogłem nabyć, choć był raczej dość drogi jak na moje zarobki, bo od ponad pół roku pracowałem na kopalni i miałem środki na taki zakup. Tym nie mniej miałem wiele szczęście, bo były to czasy ogólnego niedoboru towarów i w tym zakupie pomógł mi ojciec, który miał w tym sklepie znajomości. Dzięki nim ten magnetofon został dla mnie odłożony, a ja mogłem po pracy pojechać do tego sklepu, za niego zapłacić i go odebrać.

Jak na swoje czasy magnetofon „Finezja” w wersji deck, czyli bez wzmacniacza, był całkiem dobrą konstrukcją rodem z PRL zwłaszcza w swej pierwotnej postaci. Magnetofon ten zaczęto produkować w 1979 r. Zbudowano go na poziomej platformie w formie popularnego w latach 70. pulpitu sterowniczego. W tym czasie, a wiec w latach 70. podobne konstrukcje, choć lepsze elektronicznie i mechanicznie, tworzyły również zachodnie firmy. Przykładem takich rozwiązań były np. magnetofony firm: Technics RS-263AUS, czy też Sanyo RD 4600. Magnetofon „Finezja” występował początkowo na krajowym rynku pod nazwą M-536 SD „Finezja 1”. Był to pierwszy polski magnetofon klasy hi-fi (o czym informował dumny napis na jego płycie czołowej, a także drugi w kolejności wyposażony w system Dolby B (pierwszym był magnetofon z eksportowej wieży firmy Diora oznaczony jako MSH-101). Także o tym wyposażeniu informował stosowny napis, tym razem umiejscowiony na klapce mechanizmu wkładania kasety. W porównaniu do tego ostatniego „Finezja” była jednak znacznie skromniejszą i nieco już przestarzałą konstrukcją, ale i tak nowoczesną jak na polski rynek elektroniki użytkowej czasów PRL.

W związku z problemami związanymi z potencjalnym brakiem środków na zakup dewiz w celu wykupienia licencji na system Dolby, magnetofon ten wyposażono też w konkurencyjny, choć w tym czasie nieco przestarzały system redukcji szumów DNL. Przełączania pomiędzy oboma systemami dokonywano jednym z klawiszy. Pozostałe klawisze pierwotnej wersji włączały następujące funkcje: zasilanie, system automatycznego zapisu, a także funkcje użytkowania mikrofonu i słuchawek. O włączeniu poszczególnych funkcji informowało pięć kontrolek świetlnych. Po kolei były to kontrolki informujące o włączeniu następujących funkcji: 1) zapisu, 2) przełącznika taśmy chromowej, 3) systemu Dolby, 4) sytemu DNL, 5) automatycznego systemu wysterowania poziomu zapisu. Ponadto magnetofon ten zaopatrzono w cztery przeźroczyste potencjometry suwakowe: dwa do regulacji poziomu zapisu i dwa do regulacji poziomu głośności w słuchawkach oraz w mechaniczny licznik przesuwu taśmy. Cechą charakterystyczną pierwszej serii tego modelu był połączony ze sobą podwójny wskaźnik poziomu wysterowania. Ponadto te najstarsze pierwotne wersje miały obrysowane białymi liniami bloki funkcji magnetofonu, np. wskaźniki wysterowania, czy też światełka kontrolne. 

Początkowo magnetofon ten produkowano w Zakładach Radiowych Kasprzaka w Warszawie, co zaznaczone zostało w jego nazwie „Unitra-ZRK”. W 1980 r. (lub 1981) produkcję tego magnetofonu przeniesiono do Zakładów Wytwórczych Magnetofonów w Lubartowie (w woj. lubelskim) gdzie znajdował się lokalny oddział Zakładów Radiowych Kasprzaka. Produkowaną tutaj wersję oznaczono jako M-537 S „Finezja 2”, którą wyposażono dodatkowo we własny niewielki wzmacniacz mocy, ale która nadal miała system Dolby i była klasy hi-fi. Początkowo ta krótka seria miała także podwójny wskaźnik wysterowania, ale w związku z tym, że pochodził on z importu, to szybko zastąpiono go tańszym i dwoma niezależnymi wskaźnikami. Zmianie uległ natomiast system suwaków. Nie tylko zostały one pomniejszone, ale także zmieniono ich funkcje, bo dotychczasowe suwaki głośności w słuchawkach stały się regulatorami barwy dźwięku, a dwa dodane – poziomu głośności. Suwaki te znajdowały się na panelu czołowym w bloku sterowania na czarnym tle.

Kryzys gospodarczo-polityczny w jakim znalazła się Polska w okresie lat 1980-1981 wpłynął także na przymusowe zmiany w wyposażeniu magnetofonu „Finezja”. W każdym razie produkowany od 1981 r. (lub 1982) magnetofon ten oznaczony teraz jako M-551 S „Finezja 3” pozbawiony już został sytemu Dolby, nie tylko faktycznie ale i w oznakowaniu urządzenia. W zamian wmontowano tam system RS teoretycznie działający podobnie jak Dolby, ale jednak nie w pełni. Z tego powodu, a także zakłóceń jakie wytarzał wzmacniacz wmontowany w magnetofon utracił on też parametry umożliwiające mu odtwarzanie dźwięku w klasie typowej dla urządzeń hi-fi, stąd znaczek ten zniknął również z opisu na obudowie panelu głównego. Co ciekawe w pierwszej serii tego magnetofonu na klapce mechanizmu kasety pozostał jeszcze napis informujący o systemie Dolby, którego ten magnetofon już faktycznie nie miał. O systemie hi-fi i Dolby mówiono też w instrukcji dołączonej do mojego egzemplarza, bo została ona wydrukowana jeszcze w 1980 r. Jednak kontrolka systemu Dolby została już zamieniona tutaj na kontrolę RS. Cechą charakterystyczną pierwszej serii „Finezji 3” był też metalowy panel z suwakami. Ponadto w instrukcji tej nadal widniał też podwójny wskaźnik wysterowania, choć magnetofon jego także już nie miał.

Nie będę tutaj szczegółowo opisywał parametrów tego magnetofonu, bo przedstawiłem je już wcześniej na jednym ze skanów z mojej instrukcji. Ale w tym miejscu chciałbym się podzielić kilkoma refleksjami dotyczącymi jego możliwości dźwiękowych, mechanicznych i użytkowych. Ogólnie magnetofon prezentował się nieźle, bo materiały zastosowane do jego wykończenia, choć w większości z tworzyw sztucznych i szkła, były dość dobre. Ja byłem zadowolony tym bardziej, że miałem wreszcie własny magnetofon i nie musiałem chodzić na nagrywanie czy odsłuchiwanie do pokoju gościnnego rodziców na dole domu. Jedną z funkcji jakie manie najbardziej cieszyły mnie wtedy w tym magnetofonie był układ automatycznej regulacji poziomu zapisu. Chodziło o to, że w innych dostępnych wtedy w Polsce magnetofonach w tym tzw. tapeciaku od rodziców, trzeba było ręcznie ustawić wskaźniki do poziomu głośności danego źródła dźwięku. O ile w wypadku przegrywania z płyt można to było zrobić metodą prób i błędów, kilka razy włączając tę samą płytę, to w wypadku audycji radiowych nie było już takiej możliwości. Jeżeli źle się ustawiło poziom wysterowania tych wskaźników, to audycja (muzyka) była nagrana na taśmie za cicho (wtedy słyszało się głównie szumy) lub za głośno (wtedy dźwięk charczał). Ta funkcja niwelowała ten problem, bo automatycznie dostosowywała głośność z danego źródła. Ja przyjąłem to rozwiązanie wówczas entuzjastycznie, bo nie wiedziałem, czy nie chciałem przyjąć do wiadomości tego, że przy tej okazji nagrywana dźwięk jest pozbawiony części pasma u dołu i góry przez co stawał się automatycznie pozbawiony pełnej dynamiki. Zwracał mi na to uwagę pewien inżynier elektronik, znajomy Ojca, do którego niekiedy nosiliśmy sprzęt audio do naprawy. Ale ja nie tylko nie chciałem go słuchać, ale też mu nie wierzyłem. Teraz wiem, że mówił prawdę i zwracał uwagę na coś, o czym zwykli ludzie nie mieli wtedy pojęcia. Swoją drogą zawsze zastanawiało mnie, czemu wrócił wówczas z Francji (gdzie był na stypendium) do komunistycznej Polski. Ale przypuszczalnie powodem tego była jego żona, czy narzeczona. Często opowiadał mi wówczas o życiu we Francji i aż trudno było mi uwierzyć, że ludzie żyją tam na dużo wyższym poziomie niż w Polsce (ale chodzi o stan przed krachem gospodarczym z początku lat 80.). 

Wielką słabością tego magnetofonu były jego możliwości elektroniczne i mechaniczne. Pod względem elektronicznym został on wyposażony w dwie głowice (uniwersalną - odtwarzająco-nagrywająca i kasującą) produkowane także przez ZRK. W tym czasie były one już przestarzałe konstrukcyjnie przez co zapisywany i odczytywany przez nie dźwięk był słabej jakości. Teoretycznie „Finezja 3” miała pasmo przenoszenia na taśmach żelazowych na poziomie od 40 do 12,5 tys. Hz przy dynamice sięgającej 65 db. Ale te parametry nie wydają się być realne skoro „Finezja 1” dysponująca systemem Dolby miała na tych samych taśmach pasmo przenoszenia jedynie na poziomie od 40 do 10 tys. Hz przy dynamice wynoszącej ok. 50 db (bez systemu Dolby). W ostatecznym rozrachunku wiele też oczywiście zależało od danego egzemplarza tego magnetofonu a także od źródła dźwięku z jakiego się korzystało na nim nagrywając. Ale przy pechowej kombinacji, np. wadliwym egzemplarzu, monofonicznej audycji muzycznej z PR III i nie najlepiej nagranej płycie uzyskiwało się głuchy dudniący dźwięk, który nie mógł w żaden sposób zadowolić bardziej wymagającego słuchacza.

Jeszcze większą wadą była słaba jakość materiałów użytych do produkcji tego magnetofonu, a zwłaszcza jego głowic. Nie wiem dokładnie z czego je robiono, ale był to materiał, który zbyt szybko się ścierał, a przez to już po stosunkowo niewielkim okresie eksploatacji głowice te traciły nawet te skromne parametry jakie miały gdy były nowe. W tym samym czasie w zachodnich magnetofonowych używano już utwardzonych głowic zrobionych ze stopu zwanego permaloj (np. w magnetofonach Technics), a w tych najdroższych także ze stopu zwanego szkłem amorficznym (metal amorficzny, zwany też szkłem metalicznym). I choć ja o tym wszystkim nie miałem zielonego pojęcia, to jednak wiedziałem, że dźwięk z mojego magnetofonu jest daleki od idealnego. Niestety, nie mogłem nic zrobić, bo nie miałem na tyle pieniędzy, aby kupić sobie w Pewexie dobry magnetofon typu deck firmy Technics jaki był wtedy moim marzeniem. A w sumie to nawet nie był, bo dopiero stał się dla mnie takim marzeniem w połowie lat 80., bo wcześniej u nikogo takiego na oczy nie wiedziałem. 

Jednak tym, co było najgorsze w tym magnetofonie, to jego parametry czysto mechaniczne. Wtedy o tym nie wiedziałem, ale nierównomierność przesuwu taśmy na poziomie 0,3% czy też odchyłka prędkości przesuwu taśmy na poziomie ok. 2%, a także zniekształcenia nieliniowe na poziomie ok. 5% świadczyły o tym, ze magnetofon ten miał już nie tylko złe, ale wręcz tragiczne parametry. Za te wyniki odpowiedzialne była słaba elektronika ale również kiepska mechanika tego magnetofonu. Wiele z tych zniekształceń generowane było przez nierównomierny przesuw taśmy w mechanizmie magnetofonu. To m.in. z tego powodu magnetofon ten nie spełniał parametrów klasy hi-fi. W zachodnich magnetofonach ze średniej półki takie parametry oscylowały wówczas na poziomie setnych lub dziesiętnych części procenta. Ale uzyskanie lepszych wyników w tym magnetofonie nie było możliwe z powodu słabej jakości silniczka elektrycznego użytego do jego napędu, a także wadliwego toru przesuwu taśmy ze słabej jakości rolkami dociskowymi i paskami napędowymi. Wiele do życzenia pozostawiały też same mechanizmy suwaków i klawiszy bezpośrednio obsługujące funkcje magnetofonu. Suwaki te były dość toporne w przesuwaniu przez co trudno ustawiało się nimi np. poziom zapisu głośności podczas nagrywania. Z kolei mechaniczne klawisze sterowania funkcjami magnetofonu ze swymi niedopracowanymi dźwigniami działały bardzo siłowo i topornie. W zachodnich magnetofonach stosowano już wtedy klawisze membranowe lub elektroniczne, a jak już mechaniczne, to były one bardzo dopracowane i lekko działały. 

W każdym razie w chwili zakupu tego magnetofonu bardzo z niego cieszyłem i wiele na nim nagrywałem, głównie na polskich ulepszonych kasetach żelazowych typu Ferrum Forte C-60 i C-90, bo tylko na takie było mnie stać. A i te kasety wcale nie były takie łatwe do zdobycia jakby się mogło obecnie wydawać. Właściwie to były one takimi rarytasami audiofilskimi tamtych czasów. A co na tym magnetofonie nagrywałem: a mianowicie w większości ważne dla mnie wtedy audycje muzyczne Polskie Radia, takie jak: „Katalog nagrań”, „W tonacji Trójki”, „Zapraszamy do Trójki”, „Studio nagrań” (wszystkie w Programie III), a w Programie IV a potem II: „Klub stereo” i „Wieczór płytowy”. Magnetofonu tego używałem równolegle z magnetofonem szpulowym „Aria” jaki kupiłem rok wcześniej. W 1985 r. odkupiłem od kolei magnetofon Diora M-8041 z tzw. małej wieży. Wtedy też przestałem na masową skalę używać magnetofonu „Finezja 3”, ale sporadycznie nagrywałem na nim aż do końca lat 80. Pomimo że już go potem nie używałem to zachowałem go na pamiątkę. Najpierw przez 25 lat przeleżał on na strychu w szafie w domu rodziców i dopiero kilka lat temu przewiozłem go wreszcie do siebie. Fotografię tego magnetofonu, zaprezentowałem na początku tego postu.

środa, 21 lipca 2021

Magnetofon kasetowy AKAI GX-65 Mk II

 










Wstęp

Obecnie prawie całą muzykę można poznać dzięki Internetowi, który jest nieprzebraną skarbnicą wszelkich dóbr. Młode pokolenie wręcz nie wyobraża sobie sytuacji, że kiedyś było inaczej –a było, i to całkiem niedawno temu.

Do końca lat 90. XX w. jedyną możliwością posłuchania upragnionych nagrań muzycznych, dla przeciętnego człowieka w Polsce, było ich odtworzenie z wcześniej zarejestrowanej taśmy magnetofonowej. Z tego powodu tak ważne było posiadanie dobrego magnetofonu na którym można było tego dokonać. Początkowo były to szpule z taśmą, a potem kasety magnetofonowe.

W swoim życiu audiofila amatora miałem oczywiście kilka magnetofonów, ale najlepiej wspominam ostatni z nich, który teraz opiszę. Dokładnie rzecz biorąc chodzi o magnetofon kasetowy typu deck firmy AKAI GX-65 Mk II.

Zakup, czyli bieda Polaka

Magnetofon ten kupiłem 8 II 1993 r. w sklepie „Wideocom” przy ul. Zwycięstwa w Gliwicach. Był to jeden z wielu sklepów „okresu transformacji”, który tak jak szybko powstał, równie szybko zniknął z panoramy śródmieścia Gliwic. Magnetofon ten kosztował w gotówce 6.590.000 zł. To oczywiście była wówczas astronomiczna kwota, ale wynikała ona nie tylko z inflacji jaka trawiła wówczas nasz kraj, ale także z niskich zarobków Polaków. Ja też zarabiałem wtedy bardzo mało jak inni Polacy, niby miliony złotych, a faktycznie grosze, a dokładniej rzecz biorąc 2.200.000 zł miesięcznie (od dnia 1 XII 1992 r.).

Jednak mój zarobek, choć milionowy znacząco odbiegał wówczas od średniej krajowej w Polsce, która w 1993 r. wynosiła 3.995.000 zł. Po denominacji te kwoty oznaczały, że ja zarabiałem 220 zł miesięcznie, a średnia krajowa zarobków w Polsce wynosiła wówczas ok. 399 zł miesięcznie. W tym czasie, a więc na początku 1993 r. dolar kosztował 1,63 zł (w cenach po denominacji), czyli że mój zarobek w dolarach wynosił ok. 135 dolarów miesięcznie. To było mało i jest mało, choć było więcej niż w okresie lat 80. XX w., kiedy Polacy pracowali za ok. 24 dolary miesięcznie.

Jak już powiedziałem mój wymarzony magnetofon, a zarazem tak jaki był dla mnie w Gliwicach dostępny, czyli AKAI GX-65 Mk II kosztował 6.590.000 zł (ok. 659 zł), a więc moje pełne ówczesne trzymiesięczne zarobki. Oczywiście nie miałem tyle wolnych środków i musiałem kupić ten magnetofon na raty przez co jego cena wzrosła do 7.687.100 zł (ok. 768 zł). Jego zakup i spłata rat były dużym obciążeniem dla mojego dość nędznego budżetu rodzinnego. Chyba nie muszę mówić, że moja żona nie była tym zachwycona, zwłaszcza że potrzeby naszej młodej rodziny w różnych sferach były naprawdę duże.

Dla historycznej ścisłości dodam też, że na rynkach zachodnich magnetofon ten kosztował w tym czasie: w USA (ok. 500 dolarów), a w Niemczech (ok. 800 marek niemieckich).

Co nieco o firmie AKAI

Japońska firma AKAI w okresie od lat 60 do końca 90. XX w. była jednym z czołowych producentów elektroniki użytkowej, w tym szczególnie cenionych przez audiofili magnetofonów: najpierw szpulowych, a potem kasetowych. W szczytowym okresie swego rozwoju w latach 90. zatrudniała na całym świecie ok. 100 tys. pracowników, a jej roczna sprzedaż sięgała ok. 40 mld dolarów.

Firmę AKAI („Akai” oznacza czerwony, stąd czerwone litery w logo firmy) założyli w 1929 r. Masukichi i syna Saburo Akai (ojciec i syn). Niestety z powodu błędów biznesowych w 200 r. firma popadła w tarapaty finansowe i znacznie podupadła. Ostatecznie koncern został zrestrukturyzowany a jego siedziba przeniesiona do Singapuru, ale jednocześnie przestał produkować liczące się wyroby elektroniki użytkowej, w tym sprzęt audio klasy hi-fi.

W okresie świetności firmy wiele jej wyrobów elektronicznych było sprzedawane także pod innymi nazwami: w Japonii pod nazwą „A&D”, w USA pod nazwą „Roberts”, w Europie Zachodniej pod nazwą „Tensai” i „Transonic Strato”.

Koncern szczególną uwagę poświęcił na innowacjom zmierzające do poprawy parametrów głowic magnetofonowych, stąd nie przypadkowo głowice te oznaczane jako „GX” także obecnie uważa się za jedne z najlepszych jakie montowano w magnetofonach.

Opis magnetofonu

Magnetofon AKAI GX-65 MK II należał do rodziny ośmiu magnetofonów kasetowych produkowanych w pierwszej połowie lat 90. Tworzyły ją następujące modele: GX-65, GX-65mkII, GX-67, GX-69, GX-75, GX-75mkII, GX-95, GX-95mkII. Modele oznaczone jako „Mk II” były ulepszonymi wariantami modli podstawowych o tym samym numerze. W tym okresie wyprodukowano także serię magnetofonów AKAI oznaczonych jako „DX” były to następujące modele: DX-49, DX-57 i DX-59, GX-69. Różniły się one od serii „GX” głównie wyglądem zewnętrznym.

Zakupiony przez mnie magnetofon AKAI GX-65 Mk II produkowany był w latach 1991-1993 na bazie magnetofonu AKAI GX-65 wprowadzonego na rynek w 1990 r. Magnetofon ten należał do czterech najlepszych konstrukcji magnetofonów kasetowych produkowanych w pierwszej połowie lat 90. XX w. przez firmę AKAI. Z pewnością lepsze od niego były modele: GX-69, GX-75 Mk II, a najlepszy z nich wszystkich GX-95 Mk II. Ten ostatni uważany jest zresztą za jeden z najlepszych magnetofonów jakie kiedykolwiek skonstruowano. Produkowano go w latach 1991-1993 a jego cena wynosiła 799 dolarów.

Magnetofon AKAI GX-65 Mk II był trzygłowicowym pojedynczym magnetofonem stereofonicznym typu deck klasy Hi-Fi. Szczególne znaczenie dla walorów użytkowych miała słynna „szklana” głowica magnetofonu (faktycznie było to: Glass & Ferrite Head). Faktycznie wykonano ją ze stopu specjalnie dobranych materiałów. Tańsze i prostsze magnetofony miały gorsze głowice i najczęściej były dwugłowicowe. Wprowadzenie trzech głowic umożliwiało pełne rozdzielenie nagrywania, kasowania i odczytywania taśmy. Dzięki temu zamontowane w nim pokrętło regulacji prądu podkładu mogło być precyzyjnie kontrolowane podczas nagrywania, gdyż rozdzielone głowice umożliwiały odsłuch danego rodzaju taśmy bezpośrednio po jej nagrania, a tym samym bardziej precyzyjne ustalenie parametrów jej nagrania.

W dobie plików cyfrowych to się może wydawać mało ważne, ale w dobie zapisu analogowego takie ustalenie poziomu zapisu i dobranie prądu podkładu (BIAS) decydowało o jakości nagrania. Oczywiście trzeba było umieć to zrobić, ale jak już się umiało, to człowiek czuł się jak operator dźwięku w prawdziwym studio i mógł wydobyć nawet z przeciętnej taśmy wszystkie jej możliwości.

Magnetofon posiadł napęd bezpośredni silnikiem bębnowym, był cichy w działaniu oraz miał system precyzyjnego prowadzenia taśmy w postaci tzw. dual capsztan, czyli podwójnego napędu obu rolek przesuwu taśmy w mechanizmie magnetofonu. Magnetofon ten wyposażono także w systemy redukcji szumów Dolby B i C, a także w filtry HX Pro i MPX redukujące zakłócenia, m.in.. z radia. Magnetofon ten miał imponujące pasmo przenoszenia w granicach: od 15Hz do 21kHz (przy taśmach metalowych oraz bardzo dobrą dynamikę (stosunek sygnału do szumu0 wynoszącą 72dB przy włączonym systemie Dolby C.

W urządzeniach mechanicznych ważnym parametrem były też tzw. kołysania dźwięku i zniekształcenia, ale te w tym magnetofonie także były na bardzo niskich poziomie. Było to możliwe m.in. dzięki zastosowanemu w tym urządzeniu specjalnemu systemowi stabilizacji kasety. Magnetofon ten odtwarzał i nagrywał taśmy żelazowe, chromowe i metalowe. Przy tych dwóch ostatnich rodzajach taśm jego dźwięk był wręcz imponujący i nie ustępował temu co uzyskiwałem z odtwarzacza płyt CD. Magnetofon ten miał wszystkie konieczne wówczas wejścia typu cinch, a przejawem jego możliwości był też ciężar (ważył 5,5 kg). Według starej zasady dobry sprzęt elektroniczny powinien dużo ważyć, bo ta waga oznacza, że został on wykonany z najlepszych materiałów, a elektroniki jest wiele, skro jest ciężka.

Obsługa magnetofonu, a więc wszystkie klawisze były zasilane elektroniczne, dodatkowo posiadał on pilot zdalnego sterowania. Magnetofon ten wyposażony był w elektroniczny kafelkowy moduł zapisu i odtwarzania poziomu głośności dźwięku na taśmie, a także w elektroniczny licznik.

Magnetofon ten dawał dynamiczny i przejrzysty dźwięk najwyższej klasy i przyjemnie było słuchać z niego muzyki. W zasadzie jak nagrało się płytę na dobrej jakości kasecie, to nie było różnicy w jej odsłuchu z odtwarzaczem CD.

Magnetofon ten służył mi wiernie w latach 1993-2010 roku. Potem nagle zaczął gnieść mi taśmy, więc przestałem go używać. Pomimo naprawiania go w lokalnych serwisach RTV magnetofon ten nadal nie jest w pełni sprawny i gniecie mi taśmy. Przypuszczam że ma zepsute paski i rolki napędowe, a także może system podwójnego napędu (dual capsztan). Niestety, nikt mi znany nie umie tego naprawić. I choć nie mogę na nim odtwarzać muzyki, to magnetofon ten mam do dzisiaj jako pamiątkę po coraz bardziej odległych czasach mojej młodości, a także jako przedmiot związany z moją muzyczną pasja. Wciąż też liczę na to, że ktoś go wreszcie naprawi.

W niemieckim teście w magazynie "Audio z 1990 model AKAI GX-65 zakwalifikowano go pod względem jakości dźwięku do tzw. "Oberklasse", czyli klasy wyższej sprzętu audio.

Specyfikacja:

Typ: magnetofon kasetowy, pojedynczy, typu deck, Hi-Fi
Ilość głowic: 3 głowice
Układ ścieżek: 4-torowa, 2-kanałowa, stereofoniczna
Prędkość przesuwu taśmy: 4,76 cm / s
Głowice: 1 nagrywająca, 1 odtwarzająca, 1 kasująca
Silnik: 1 bębnowy, 1 capsztan

Rodzaje obsługiwanych taśm:
typ I (żelazowa), Cr02 (chromowa), metal (metalowa)

System redukcji szumów: Dolby B i C
Pasmo przenoszenia:
- taśmy żelazowe: 15Hz do 19.000Hz +/- 3dB
- taśmy chromowe: 15Hz do 10.000Hz +/- 3dB
- taśmy metalowe: 15Hz do 21.000Hz +/- 3dB

Stosunek sygnału do szumu:
- bez Dolby: 57dB
- z Dolby B:67dB
- z Dolby C: 72dB
Układy poprawy sygnały: HS Pro i MPX Filter

Kołysanie i drżenie dźwięku: 0,06% (DIN) lub 0,035% (WRMS)
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: 0.7%
Wejściowy: 70mV (linia)
Wyjście: 0.388V (linia)

Wymiary: 425 x 137 x 353mm
Waga: 5,5 kg

Dołączone zdjęcie przedstawia panel czołowy magnetofonu AKAI GX-65 Mk II.

czwartek, 11 czerwca 2020

Radiomagnetofon Sanyo M-9990 – nierealne marzenie nastolatka z PRL AD 1980


Przy okazji bytności na katowickim bazarze we wrześniu 1980 r., oprócz zachodnich płyt i tzw. oryginalnych kaset magnetofonowych, po raz pierwszy w życiu zobaczyłem także zachodni sprzęt audio. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie radiomagnetofony za pośrednictwem których handlarze z bazaru odtwarzali sprzedawane kasety magnetofonowe.

Najczęściej były to tańsze modele znanych zachodnich producentów takich radiomagnetofonów, a więc urządzenia takich firm jak: Grundig, Sharp, Sanyo , Telefunken, Technics i Sony. Przeważnie były to radiomagnetofony stereofoniczne, ale niekiedy też monofoniczne, najczęściej ze średniej półki cenowej, Urządzenia te były czymś więcej niż tylko radiomagnetofonami. To były właściwie takie stereofoniczne mini wieże w jednej obudowie. Myślę, że ich widok rozpalał wyobraźnię i pożądanie u każdego ówczesnego nastolatka nie tylko w Polsce, ale na całym cywilizowanym świecie. Rozpalił także moje marzenia.

Na fotografii skan z katalogu z epki takiego radiomagnetofonu, a dokładniej urządzenia firmy Sanyo o numerze kodowym M-9990. Był to radiomagnetofon produkowany w latach 1979-1980. W tamtym czasie był to jeden z najlepszych modeli tej firmy.

Był to stereofoniczny radiomagnetofon z programowalnym cyfrowym zegarem, z radioodbiornikiem obejmującym wszystkie zakresy fal, w tym UKF, dwoma głośnikami, każdy o mocy 4 W, magnetofonem odtwarzającym kasety żelazowe i chromowe oraz posiadającym system auto-stop.
Urządzenie miało wymiary: 475 × 275 × 120 mm i masę 6,5 kg.

Z powodu wysokiej ceny radiomagnetofon ten był praktycznie nieosiągalny dla większości ludzi w ówczesnej Polsce.

Na foto radiomagnetofon Sanyo M-9990 z oferty katalogowej firmy z 1980 r.

środa, 27 listopada 2019

Kaseta – Maxell LN 60


 
 

Producent: Maxell
Nazwa: LN
Długość: C 60
Typ: Type I (żelazowa)
Kraj produkcji: Japonia
Lata wytwarzania: 1982-1984

Japoński koncern Maxell Ltd rozpoczął działalność w 1960 r. i specjalizował się w produkcji nośników magnetycznych, m.in. taśm magnetofonowych. Kasety tej firmy były bardzo dobrej jakości, dlatego były one bardzo pożądane przez konsumentów nagrywających muzykę na magnetofonach. Nazwa firmy pochodziła o skrótu użytego do nazwy wyprodukowanej przez nią wyjątkowo dobrej baterii z suchym ogniwem.

Kasety tej firmy były dostępne w Polsce okresu PRL jedynie w specjalnych sklepach dewizowych zwanych Pewexami. Były one bardzo drogie, stąd zwykłych ludzi nie było na nie stać. Oczywiście także ja nie mogłem sobie jej kupić. Teoretycznie mogłem, za równowartość tygodnia pracy, ale dla mnie to była zbyt wysoka cena za kasetę.

Kaseta w tej wersji produkowana była na amerykański i europejski rynek.

czwartek, 10 października 2019

Kaseta – UNIVERSUM Profi 90 SUPERFERRO UFX I-S

 
 

Producent: UNIWERSUM
Nazwa: SUPERFERRO UFX I-S
Długość: C 90
Typ: Type I (żelazowa ulepszona)
Kraj produkcji: Niemcy (RFN)
Lata wytwarzania: 1980-1982?

Niemiecka kaseta NN wytwarzana przypuszczalnie na bazie taśm firmy AGFA. W Polsce okresu PRL dostępna głównie dzięki prywatnemu importowi z RFN. Daty produkcji niepewne. Brak innych danych na jej temat.

Z tego co wiem, to Universum to taka tania marka pod którą sprzedawano wyroby innych firm po obniżonych cenach. W dzieciństwie niekiedy widziałem widziałem ją na sprzęcie stereo w w niemieckich katalogach jakie docierały do Polski. Oczywiście wyroby te pozostawały wówczas poza możliwościami finansowymi mojej rodziny, a tym samym i mnie.

środa, 11 września 2019

Kaseta – TDK SA90

 
 

Producent: TDK
Nazwa: SA
Długość: C 90
Typ: Type II (chromowa)
Kraj produkcji: Japonia
Lata wytwarzania: 1983

W czasach magnetofonów analogowych i dźwięku analogowego szczególnie istotna dla każdego fana była kwestia jakości kaset na jakich nagrywano muzykę z płyt lub z radia. Na przełomie lat 70. i 80 za najlepsze w uchodziły kasety japońskie, a wśród nich wyroby firmy TDK. Ich europejsko-amerykańskie wersje różniły się od  tych na rynek japoński. W Polsce sprzedawano tylko te pierwsze.

W Polsce okresu PRL można je było kupić wyłącznie w specjalnych sklepach dewizowych zwanych Pewexami, bądź na bazarach z prywatnego importu. Te kasety w takiej sprzedaży były jednak bardzo drogie i mało kogo było stać na ich zakup. Przykładowo prezentowana tutaj kaseta kosztowała kilkudniową stawkę przeciętnie zarabiającego Polaka.

Na początku lat 80. gdy większość muzyki nagrywałem na kasetach już wiedziałem o istnieniu kaset TDK, ale nie było mnie stać na ich zakup. W związku z tym, że nie miałem krewnych za granicą, nie pochodziłem z rodziny dygnitarzy komunistycznych, ani nie należałem do rodziny rodzącej się klasy kapitalistów, stąd kupno i posiadanie takich kaset było dla mnie wówczas nieosiągalnym marzeniem.